Recenzja gry Switch

Hyrule Warriors (2014)
Masaki Furusawa
Yûki Kaji

Wojownicy Hyrule

Choć "Hyrule Warriors" zadebiutowało na Switchu po bardzo dobrze przyjętym "Fire Emblem Warriors", to właśnie od "musou" z Linkiem i przyjaciółmi rozpoczął się namiętny romans Nintendo z tym
Choć "Hyrule Warriors" zadebiutowało na Switchu po bardzo dobrze przyjętym "Fire Emblem Warriors", to właśnie od "musou" z Linkiem i przyjaciółmi rozpoczął się namiętny romans Nintendo z tym gatunkiem, jeszcze na ich poprzedniej konsoli stacjonarnej, Wii U. Potem grę przeniesiono na kieszonkowego 3DSa, dodając trochę zawartości, a teraz dostaliśmy jej edycję kompletną, ze wszystkimi możliwymi dodatkami i ulepszeniami. Pytanie jednak pozostaje jedno: czy warto sięgać po, jakkolwiek by patrzeć, prawie czteroletnią produkcję?



Nazwa "musou" może być dla wielu z Was czymś egzotycznym, jednak na bank graliście lub chociaż słyszeliście o takich seriach, jak "Dynasty Warriors", "Samurai Warriors" czy "Warriors Orochi". Są to gry akcji, będące gdzieś na pograniczu beat’em upów i hack’n’slashów, w którym wcielamy się w jedną z dostępnych postaci i przebijamy się przez setki pojawiających się na ekranie przeciwników. Bardzo szybko widoczny w rogu ekranu licznik dochodzi do 1000 pokonanych wrogów, choć od rozpoczęcia misji minęło raptem 10 minut. Wspólnym mianownikiem wszystkich gier tego typu jest studio, które za nimi stoi – Omega Force, należące do Koei Tecmo.



Co odróżnia "Hyrule Warriors" od dziesiątek innych przedstawicieli tego gatunku? Oczywiście, że znana licencja. W grze dostajemy możliwość zagrania Linkiem, Zeldą, Sheikiem, Ganonem czy nawet kobiecą wersją Linka, Linkle. Po uruchomieniu trybu fabularnego zostajemy wrzuceni w jakiś mało angażujący konflikt, który w żaden sposób nie wchodzi do kanonu serii "The Legend of Zelda". Mamy znane lokacje, znane postacie i znienawidzonych oponentów, ale jest to samodzielna historia, której kolejne przerywniki filmowe najlepiej po prostu przewijać. Skaczemy z misji na misję, wycinając po drodze setki przeciwników i starając się zebrać jak najwięcej rozrzuconych po mapach surowców i kasy. Poza trybem fabularnym, gra oferuje kilka dodatkowych opcji zabawy, takich jak Adventure Mode, gdzie poruszamy się po ogromnych planszach odnoszących się do pierwszych gier z serii "The Legend of Zelda", czy też tryb wyzwań. Co jednak najważniejsze, nasi bohaterowie podczas zabawy zdobywają punkty doświadczenia i nowe zdolności, które są wspólne dla wszystkich trybów. Nic nie stoi więc na przeszkodzie, aby w momencie zacięcia się przy trudnym przeciwniku w trybie fabularnym, wyskoczyć na chwilę gdzie indziej, wbić parę poziomów i wrócić do silnego bossa, aby spuścić mu zasłużony łomot.



Co w takim razie ma w sobie "Hyrule Warriors: Definitve Edition" wydane na Switcha? Po pierwsza to gra działa wreszcie w natywnym 1080p i stara się dobić do 60 klatek animacji na sekundę. Średnio jej to wychodzi i na pewno dużo lepiej w tym temacie radziło sobie "Fire Emblem Warriors", ale tam musieliśmy wybierać pomiędzy rozdzielczością i klatkami, a tu dostajemy obie rzeczy jednocześnie. Dodatkowo, wpakowano do środka wszystko DLC i nowości, jakie wprowadził późniejszy port gry na przenośnego 3DSa. Jako bonus dorzucono możliwość przebrania Zeldy i Linka w stroje rodem z "Breath of the Wild", a całą oprawę dodatkowo podkręcono o lepszy zasięg renderowania i ostrzejsze tekstury, jednak ciężko to zauważyć bez porównywania ze sobą dwóch wersji, jedna obok drugiej.



"Hyrule Warriors" to gra, która spokojnie zapewni Wam 50-60 godzin zabawy, pod warunkiem, że lubicie rozgrywkę tego typu. U mnie sprawdza się idealnie, jako tytuł, który włączam na Switchu, a w tle oglądam jakiś serial na telewizorze. Nie wymaga wyjątkowego skupienia, ale pozwala świetnie rozładować emocje. Gdyby tylko Nintendo nie żądało za niego tyle co za nowe produkcje, to byłoby już w ogóle idealnie.
1 10
Moja ocena:
7
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones